Menu
Droga ciała do wolności.

Początki i zakończenia są kwestią perspektywy. Nie bój się puszczać, tego co chce odejść. Robimy miejsce na nowe.

Puść, żeby mogło napłynąć lepsze.

Niby się wie, jednak często żal odchodzącego. I to jest ok, to ludzkie. Nie bójmy się być sobą. Trzeba sobie pozwolić na emocje, żeby Ciało i Serce zostały miękkie, a kiedy myśli są już jasne i czyste, wiemy czego chcemy, ruszyć do przodu. Iść trzeba. Zbyt długie stanie w miejscu jest zapadaniem się, zwłaszcza w obecnych czasach na Ziemi. Nie jesteśmy zwolnieni z rozwoju i drogi ku rozpoznaniu osobistej boskości. Dlaczego? Ponieważ mamy stać się świadomymi kreatorami własnych ścieżek życia, a co za tym idzie zbiorowej rzeczywistości ziemskiego świata. Czas na nową kreację.

To był bardzo mistyczny czas i jak nigdy dotąd zanurzony głęboko w życiu. Dobrze i stabilnie. Droga ciała do wolności fascynuje mnie. Ciało moim zdaniem jest najbardziej mistyczne, jednocząc w materii świadomość, życie i czucie. Ono najpełniej pokazuje kunszt Boskiej Kreacji. Jest drogą piękną, choć niełatwą. Myślę, że mogę się nią zachwycać w takim stopniu świadomości i odczuwania, ponieważ wykonałyśmy z Duszą rozwój umysłu i serca do kosmicznego widzenia. To daje zupełnie inną perspektywę postrzegania człowieczeństwa, naszego miejsca i podróży na Ziemi.

Ciało jest mistyczne

W jakościach swojej podróży różni się od drogi serca i świadomości, m.in. dlatego, że jest materialne, co daje możliwość fizycznego doświadczania zmian zachodzących w nas i na planecie. Zawsze byłam zwolenniczką dobrego stabilnego stania obiema nogami w życiu. Droga ciała daje możliwość poczucia tego. A jeśli dodatkowo dojdzie do tego źródłowa świadomość serca i kosmiczna świadomość umysłu, powstaje pełnia obrazu/ doświadczania istoty ludzkiej. To jest już mistyka. Stan, który wciąż wzrasta. Jak daleko można dojść w człowieczeństwie do zespolenia się z Bogiem? To obszar moich badań.

Ostatnie dni były mistyczne. Głęboko osadzone w życiu. Ciało przechodzi proces uzyskiwania wolności/ suwerenności w ziemskim świecie. Poprzednie miesiące procesów pokazały wyraźnie, że ciało w małym stopniu należało o mnie, choć jestem jego użytkownikiem. Nie należało nawet do siebie. Zapisane ziemską drogą Duszy, doświadczeniami poprzednich wcieleń, drogą rodu i wpływami świata, pokazało wyraźnie, że nie mogło być i nie było sobą. Było nawet uświadomienie, że na tym etapie cywilizacyjnej drogi, nasze ciała w znacznym stopniu zostały odcięte od swoich źródłowych możliwości. Ciało – czytaj Dusza w aspekcie ciała. Ograniczenie ciała, to ograniczenie Duszy. One tutaj w dużym stopniu mają odcięty dostęp i możliwości połączenia z ciałem fizycznym. To się zmienia. Dążymy do scalenia na wszystkich poziomach człowieczeństwa.

Procesy transformacyjne ciała zdejmują/ integrują z niego doświadczeniowe warstwy, dzięki czemu ono otwiera się, dążąc do odsłonięcia źródłowych jakości siebie. W zasadzie to trwa od siedmiu lat, a od dwóch przeszło z fazy energetycznej na manifestację fizyczną.

Męskie i żeńskie w ciele

Jednym z kolejnych przełomowych momentów w drodze ciała do pełni siebie, było wyrównanie w nim jakości męskich i żeńskich do stanu harmonii, czyli równowagi (symbol jin jang). Po miesiącach wędrówki w przesunięciu do pierwiastka męskiego w ciele i energiach (stan potrzebny, prowadzący do uwolnień, transformacji/ procesów w ciele z poziomu energii męskiej) odbywały się procesy uwalniające poprzednie męskie wcielenia (uwalnianie doświadczeń ciała). Dalej struktury ciała fizycznego, zdrowie, sprawne działanie organów, obszar sprawczości w świecie i sobie samym, stanięcie w wewnętrznej mocy, działanie, rozwój świadomości. Proces zwieńczony zdjęciem z kręgosłupa bionicznej konstrukcji wojownika, którą Dusza założyła na siebie dawno, jeszcze w poprzednim cyklu doświadczeniowym. Wszystko zostało oddane do archiwów Ziemi, jako zapis informacyjny. Program wojownika Dusza założyła po to, żeby sobie poradzić w tym świecie. Program wojownik to m.in. potrzeba walki o wolność, walki ze światem, z niesprawiedliwością, wewnętrzny żandarm w nas, dyscyplina, surowość, wymagania wobec siebie. Dominacja umysłu, niedopuszczanie uczuć, zamiłowanie do mundurowych zawodów, potrzeba sztuk walki. To także sprawczość, witalność ciała, tężyzna fizyczna, motywacja, odwaga do przejawiania siebie w świecie, asertywność, określanie zdrowych granic. Program tak do Duszy przyrósł, że przez moment była zagubiona bez niego. Sztuczne zostało zamienione w ciele na przepływ naturalny, wzorcowy, źródłowy, w połączeniu z Matką Ziemią. Kręgosłup (układ nerwowy, nośnik DNA) lśnił, był mięciutki jak po wylince. Niezidentyfikowane dolegliwości bólowe w jego obszarze, trwające ponad dwa lata ustąpiły w dobę, aż w 80 procentach (skala odczuwanego bólu 8/10).

Co wyparło, program wojownika? Żeńskie przebijające się do wolności. Pokojowa siła o wielkiej mocy. Życie, chce żyć. Samo o siebie umie się zatroszczyć, wystarczy nie przeszkadzać. Energie w ciele - prawa z lewą stroną ciała, jak fale przeplotły się wzajemnie, zostawiając każde w drugiej cząstkę siebie. Męskie bało się wyruszyć w drogę do nowego, ponieważ nie chciało utracić władzy (kontroli). Zaproponowałam tym jakościom w sobie, wspólne, sprawiedliwe królowanie na równych prawach. Niech każda z jakości we mnie, da z siebie to, co ma najlepszego do pełni rozkwitu istoty ludzkiej. Ciało osiągnęło harmonię wyrównując się do stanu neutralności. To jest ogromna zmiana i przełomowy dla mnie moment w procesach ciała.

Wolność (suwerenność) ciała - rodzina

Kolejnym ważnym procesem, było odzyskanie przez ciało wolności energetycznej. Uwolniła się ostatnia zależność ciała w tym świecie: nasze z mężem zespolenie męskiego i żeńskiego w dwóch osobach. Funkcjonowaliśmy wedle starego schematu, wzajemnego wymieszania części naszej energetyki w ramach wymiany i karmienia energetycznego męskiego z żeńskim. Model utrzymywania przez kobiece matrycy rodzinnej (karmiące życiem centrum energetyczne).

Ostatnie dwa lata mocno wybrzmiewała we mnie potrzeba wolności w obszarze rodzinnym. Nie zgadzałam się i nie chciałam nieść najbliższych na plecach, odczuwać intensywnie tego, co oni niosą w swoich światach. Chciałam/ chcę z nimi być na zasadzie wolności, współtowarzyszenia w grupie jednostek, jaką tworzymy jako ziemska rodzina. Dla mnie struktura rodziny jest chwilowym stanem na Ziemi. Stanem, który praktykujemy tu we wzajemnych powiązaniach karmicznych i rodowych od wielu wcieleń. Mam głęboką potrzebę wolności. Rodzina jest ważna i potrzebna do mojego dobrego funkcjonowania. Potrafię jednak wyobrazić sobie swoje życie bez niej. Jest to związane m.in. z tym, że odzyskałam własne królestwo. Rozpoznałam, kim jestem. Rozumiem szerszy kontekst swojego bycia na Ziemi oraz kosmiczną wędrówkę jaką Dusza odbywa przez Wszechświat (Wszechświaty).

Z tej perspektywy rozumiem, że prędzej czy później nasze drogi rozejdą się, niezależnie od tego, jak mocne więzi emocjonalne i krwi nas łączą. Rodzina tak, ale na zasadzie partnerstwa, zbioru suwerennych królestw, a nie przymusu powiązań. Rodzina jako wybór, nie konieczność.

Wyprzedzam nasz rodzinny czas. Nie jestem w stanie być w domu na zasadzie służby. Chcę wolności, współistnienia. Dzieci puściłam już kilka lat temu, rozumiejąc, że jestem dla nich bramą do tego, by mogły być tutaj. Moim zadaniem jest towarzyszyć im jako mama i przyjaciel do tego momentu, aż nie uzyskają samodzielności. Mam wychowywać je tak, by ich własna przestrzeń rozkwitała. Dzieci nie są moją własnością, a odrębnymi Duszami w drodze. Na ten czas bawimy się w układ rodzic - dziecko, co nie znaczy, że nie mam się starać. Chcę być dla nich wsparciem, dzielić się mądrością życiową, pomagać i czasem czegoś rodzicielsko zakazać, gdy widzę, że działają na własną szkodę. Jest sztuką balansu nie tłamsić ich, jednocześnie zachowując ramy. Wspierać, dając narzędzia do samodzielnej drogi w postaci wychowania.

Ostatnią osobą, która mnie tu trzymała, był mój mąż. Proces ostatnich dni, przyniósł uwolnienie ze starego schematu wzajemnego, energetycznego splątania, na rzecz suwerenności istoty ziemskiej i żeńskiej, które razem i z dobrej woli stwarzają wspólne pole zwane związkiem i rodziną. Aktualnie każde z nas wychodzi z własnego królestwa, do wspólnej przestrzeni działań na poziomie związku, spraw życiowych, rodzinnych. Odzyskuję oddech, lekkość, większą wolność energetyczną, wolność ciała. Nie musimy nosić na sobie potężnego pola doświdczeniowrego drugej osoby/ Duszy. O tym, jak silna to więź w naszym przypadku, przekonałam się, gdy mąż wyjechał (pierwszy raz osobno od 20 lat) a ja miałam poczucie, że połowa mnie pojechała razem z nim. Taki układ mi nie pasuje. Nie chcę być w ten sposób powiązana. Nieświadomie wyraziłam wolę chęci zmian w tym obszarze i one zadziały się w ciągu kilku dni. Po odpięciu połączenia z mężem, przez dwa dni doświdczałam pustki energetycznej, albo samej siebie w oddzieleniu. W tym czasie byłam mocno w polu Matki Ziemi. Pracowały emocje i głowa w kierunku straty. W umyśle wybrzmiewały frazay, których sama często używam: dwa osobne zjednoczone w sobie królestwa i żeby zaufać życiu. Na koniec wykształciło się nowe połączenie pomiędzy nami. To był cały proces z poziomu ziemskiej drogi Duszy, związany z uwalnianiem przywiązania, połączeń doświadczeniowych w obszarze, emocji, poczucia przynależności i wielu innych. Określałam na nowo swoje potrzeby i układ relacji w matrycy rodzinnej. Był strach przed pustką, wypracowywanie na kolejnym poziomie zaufania do życia.

Prawdopodobnie będziesz musiał oddać dużo albo wszystko, by stać się nową wersją siebie. Im bardziej to się zadzieje, tym krystaliczniejszy będziesz. Oddać nie znaczy stracić. Oddać znaczy stare zastąpić nowym, aktualnym.

Świadome Dzieci Ziemi

Ziemia jest doskonale ułożona w kosmicznej matrycy, a my w swoich Duszach, jesteśmy Dziećmi Gwiazd, w ciałach Dziećmi tego Świata. Mistyczny, stabilny stan Świadomej Istoty, Dziecka Ziemi, idącego przez życie. W ciele i w energiach czuję się lepiej, jakbym odzyskała osobistą przestrzeń na kolejnym poziomie. Zaczęły się nowe, lepsze dni i skojarzenie: jedyne, co mi zostało do oddania tutaj, to życie (ciało - forma, w której doświadczam). Czy wszystko inne zostało już oddane? Jak wielkiej wolności można doświadczyć w tym świecie? Jednocześnie życie nadal trwa. Rodzina funkcjonuje, sprawy dnia codziennego zaprzątają moją uwagę. Grasz w życie, ale grasz z WŁASNEJ WOLI, nie z przymusu. Idziesz w tej drodze, a jedyne, co w istocie rzeczy możesz, to ufać, że ku dobremu i że będzie dobrze. Odwagi. Trzeba nie bać się puszczać, gdy nowe czeka za rogiem. Początki, zakończenia są kwestią perspektywy. Cykliczność życia, narodzin i obumierania jest faktem, naturalnym kosmicznym prawem. Czasem trzeba sobie dać trochę czasu, ale ostatecznie trzeba ruszyć w drogę.

Matka Duchowa pokazała mi kiedyś, że Ziemia jest światem lustrzanych odbić. Tu zawsze z minusem w parze idzie plus. Jeśli zdarza się trudne, prawie zaraz równolegle pojawia się dobro i wtedy decydujesz na czym chcesz się skupić. Mamy wybór i to już jest świadoma kreacja. Stań się dyrygentem własnego życia. Królem/ Królową swojej ziemskiej drogi. W nowym etapie warto się określać z potrzebami, ponieważ to ustawia nas w danej przestrzeni. Co jest dla ciebie ważne? Kreujemy z poziomu serca, gdzie mieszka w nas Uniwersalna Prawda.

Ledwo proces przeminął, a już jesteśmy w kolejnej drodze. Dusza nie wytrzymuje duszności drabiny ewolucyjnej i ciasnych reguł ziemskiej gry. Będą zmiany.

Rozdroże decyzyjne

Potrzebujemy poszukać swojego sposobu na rozwój tutaj. W konwencji, która tutaj jest, nie wytrzymujemy - ani ciało, ani ja, ani Dusza. Źle się czujemy na drabinie ewolucyjnej, w dusznościach reguł ziemskiej gry. A jednak ten rozwój trzeba wykonać do końca. Nas również obowiązują zasady. Tyle, że my już nie chcemy do tego, co było i co wciąż w dużej mierze tutaj jest. Chcemy nowego, chcemy jakości boskich i zanurzenia w nich. Tylko tak czujemy się dobrze. Więc jak to zrobić, by zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Dusza poleciała w sprawie do Domu Duchowego, który kieruje jej rozwojem. Zobaczmy z czym wróci. Jest jeszcze Instancja Boska i zadania stamtąd, oraz nasze własne cele i plany. Trzeba to pogodzić wszystko ze sobą, jak najmniej rezygnując z siebie. Rozsądek mówi, że trzeba wykonać drogę do końca. Serce i Ciało wyrywają się do nowego. Ja sama także, ponieważ to co jest, wydaje mi się ciasne. Bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się sprawy. Poza ramami jest dobrze, ale samotnie. W grupie wspólnota, ale za to duszność. Czy zatem rezygnować z siebie w imię przynależności, czy odważyć się pójść własną, może samotną drogą? A może istnieje jakiś konsensus? Ja dla siebie odpowiedź znam.

Wszystko poukładało się w rodzinie po nowemu. Poukładało się tak, że jesteśmy jeszcze bardziej dla siebie, jednak na nowych zasadach. Cieszę się suwerennością energetyczną w związku i nową jakością połączenia jednocześnie. Nasze relacje nabrały większej głębi. Czuję się Dzieckiem Kosmosu wędrującym po Ziemi w wolności i wolnej woli. Otworzył się dostęp do głębin Ziemi na nowym poziomie. Mój mąż jest Duszą z Ziemi, to nowy dostęp i obszar moich badań. W kolejnej odsłonie uczę się o Matce, Ziemskich Duszach, życiu, ciele, człowieczeństwie i byciu tutaj. Wiedza zdobyta przez siedem lat rozwoju, ułożyła się na nowym poziomie zrozumienia i widzenia. Ziemskie łączy się z kosmicznym, także w nas samych. Zawsze tak było.

Zachwyca mnie ciało i jego mądrość. Zachwyca piękno Ziemi, kunszt Boskiej Kreacji. Zachwyca świadome życie Gwiezdnego Podróżnika w roli Dziecka Ziemi. Fascynuje świadomość i perspektywa Duszy. Jej bycie tutaj pokazuje się w nowych aspektach. Chcę więcej.

W życiu czuję się ułożona, jak w miękkim kocyku, co nie znaczy, że zawsze jest doskonale. Komfort i potrzeba nieustannego rozbudowywania się. Kierunek: źródłowe ciało, źródłowe zjednoczenie, źródłowy człowiek na Ziemi.

Pozdrowienia.

Prędkość ewolucyjna rośnie. Skupienia i wewnętrznej ciszy życzę.